RZYM kontra STAROZYTNY EGIPT, Scheuring Herman Zdzisław
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RZYM kontra STAROŻYTNY EGIPT
(Poniższy tekst stanowi zakończenie książki: Herman Zdzisław Scheuring, „CZY KRÓLOBÓJSTWO?
KRYTYCZNE STUDIUM O ŚMIERCI KRÓLA STEFANA WIELKIEGO BATOREGO.”,
Londyn 1964, str. 225-229.)
Król Stefan żył i panował w Polsce w czasie reformacji. Czym ona była w istocie rzeczy, omówiliśmy poprzednio; był to
atak na Kościół Rzymsko-Katolicki i rzymską cywilizację, a jego celem nie było bynajmniej zreformowanie Kościoła, lecz jego
zniszczenie. Był to tylko fragment w ustawicznej, ciągnącej się przez tysiąclecia walki pomiędzy światopoglądem rzymskim,
którego dziedzicem jest Kościół Rzymski, a światopoglądem starożytnego Egiptu, którego dziedzicem jest swoiście
zorganizowany Naród Żydowski. Zasadnicza różnica pomiędzy tymi obu, światopoglądami jest ideowa z wynikającą z tego
różnicą organizacyjną. Różnicę tę ujął najlepiej Parkes
w następujący sposób:
„Dwoma czynnikami w tym, »podwójnym
dziedzictwie« są społeczna i osobista strona ludzkiego życia; a to właśnie nieodłączne napięcie pomiędzy nimi odzwierciedla się
jako napięcie pomiędzy religią żydowską a chrześcijańską. Judaizm jest wyrazem społecznego światopoglądu religijnego, w
którym cale ludzkie życie wchodzi w zakres religii, bez rozróżniania pomiędzy »religijnym« a »świeckim« lub pomiędzy
»kościelnym« i »politycznym«. Chrześcijaństwo jest wyrazem osobowego światopoglądu religijnego, deklaracją jednostki jej
duchowej niezależności od społeczeństwa, pod postacią żądania prawa do bezpośredniego, osobistego stosunku do Boga, bez
uznawania prawa społeczeństwa do wtrącania się w stosunek pomiędzy Bogiem a tym który Go poszukuje.”
Taka jest różnica pomiędzy oboma, światopoglądami, zdefiniowana w sposób ściśle naukowy; Poglądowo można
wyjaśnić ją na następującym przykładzie: W obrębie obu z nich istniała w czasach starożytnych, instytucja niewolnictwa. Lecz w
Rzymie, niewolnik mógł uzbierać potrzebną sumę pieniędzy, zanieść je, do odpowiedniego urzędu, wykupić się i stać się
człowiekiem wolnym, co w zasięgu światopoglądu egipskiego było zupełną niemożliwością. Tam niewolnik był własnością swego
pana ze wszystkim co posiadał, ze swoją rodziną włącznie. Nie istniał żaden urząd do którego, mógłby się w tej sprawie udać, nie
istniała instytucja wyzwoleńców, która tak wielką rolę odgrywała w Imperium Rzymskim; niewolnik egipski rodził się i umierał
niewolnikiem.
Wynika z tego, że w Rzymie nawet niewolnik miał podstawowe prawa ludzkie, tj. prawo własności i prawo uregulowania
swego stosunku do Boga według swoich własnych przekonań, podczas gdy w Egipcie był pozbawiony nawet podstawowych,
biologicznych praw; był roboczym bydlęciem i na tym koniec.
Z tej podstawowej różnicy światopoglądu wynika automatycznie różnica w organizacji społeczeństwa. Natura ludzka
oscyluje pomiędzy światopoglądem społecznym, którego ostatecznym i skrajnym wyrazem jest zupełne podporządkowanie swojej
osobowości społeczeństwu, czyli absolutne niewolnictwo, a światopoglądem indywidualistycznym, którego ostatecznym i
skrajnym wyrazem jest zupełna swoboda czyli anarchia. Oczywiście że w życiu nigdy nie zachodzi ani nie może zajść żadna z tych
skrajności; nie istnieje bowiem ani absolutne niewolnictwo, ani absolutna anarchia — istnieje tylko napięcie pomiędzy nimi, tak w
ludzkich duszach, jak i w ludzkich organizacjach, które kierują się tymi światopoglądami.
Aby odebrać człowiekowi jedną
połowę, jego natury i to połowę najcenniejszą dla niego, jego indywidualność, nie wystarczy perswazja, ani nawet
najsprytniejsze oszustwo; człowiek będzie bronił swojej natury nawet nieświadomie. Do tego konieczny jest najsurowszy i
najbezwzględniejszy przymus. Taki przymus może wywrzeć tylko rząd absolutnie suwerenny, tj. pobierający decyzje
zupełnie niezależnie i przed nikim, w żadnych warunkach nieodpowiedzialny.
W Rzymie cesarze byli wprawdzie formalnie
nieodpowiedzialnymi, suwerennymi władcami, ale tylko formalnie; faktycznie nie odpowiadali wobec prawa, tale
odpowiadali wobec bezprawia. Ileż to razy byli oni usuwani uchwałą senatu, buntem wojska, czy też po prostu mordowani
przez swoich wyzwoleńców! Zupełnie suwerennym i nieodpowiedzialnym może być tylko rząd tajny; nie można go usunąć
ani na podstawie jakiegoś prawa, ani też za pomocą bezprawia, jeżeli się nie ma ani jego organizacji, ani składu, ani
siedziby. Takim rządem był rząd kapłański starożytnego Egiptu, który rządził przez tysiące lat, pomimo że niejednokrotnie
popełnił ciężkie błędy, a został obalony dopiero naciskiem z zewnątrz przez Rzymian. Tylko taki rząd może wyrwać
przemocą człowiekowi jedną stronę jego natury, a razem z nią jego człowieczeństwo.
Pod tym względem jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że pomimo iż w ostatnich czasach dowiedzieliśmy się o
starożytnym Egipcie bardzo wiele, nie znamy żadnego egipskiego kodeksu prawnego. Przyczyną tego nie była niska organizacja
państwa egipskiego; wprost przeciwnie, mamy o niej jak najwyższe wyobrażenie. Nie było także to, że w owych odległych
1
Parkes James, Rev. Dr., "The Foundatians of Judaism and Christianity", Recenzja Arnolda Toynbee, .pt. "Sinai and Calvary" w "The Observer" z
26.VIII.1960.
czasach nie znano takich instytucji jak kodeks prawny. Już Hammurabi, król babiloński, który panował od 1728 do 1636 przed
Chrystusem, był słynnym prawodawcą, z czego się zresztą — i słusznie — sam pysznił. „Jest on pierwszym wielkim prawodawcą
w dziejach świata. »Ażeby silny nie czynił szkody słabemu, a sierotom i wdowom wskazane było prawo«, spisał on na steli (blok
kamienny pokryty napisami — przyp. aut.) w Babilonie, a mianowicie w świątyni Esagila, swe drogocenne słowa i ustawił je
przed swym wizerunkiem przedstawiającym go jako króla sprawiedliwości”. Pomniejsze zbiory praw istniały już przed
Hammurabim. Istniały spisane prawa królów Isinu oraz prawa Szulgi’ego, króla Uru z trzeciej dynastii. Gdy zaś w r. 1947
amerykański archeolog Francis Steele zestawił cztery znalezione w Nipurze fragmenty tekstów klinowych, okazało się, że
stanowią one część zbioru praw króla Lipit Isztar z 2102 do 2092 przed Chr. — a więc zbioru półtora wieku starszego od kodeksu
Hammurabieg
. (
Uwaga: Pewna nieścisłość w chronologii pochodzi stąd, że ostatnio, w związku z najnowszymi odkryciami
archeologicznymi, zmieniono częściowo chronologię historyczną tych prastarych państw, a pracy tej jeszcze nie ukończono. Nie
ma to jednak wpływu na tok naszego rozumowania.
) A w Egipcie. — który przecież utrzymywał żywe stosunki z tymi państwami
— przez cały czas, od pierwszej dynastii około r. 2900 do ostatniej, Ptolomeuszów, w r. 332 przed Chr., nic, żadnego kodeksu
prawnego. Przyczyna tego jest jasna: kodeks prawny nadaje ludziom prawa — a tych nie mieli oni w państwie faraonów. Kodeks
prawny ogranicza władzę rządzących, więc nie był ani potrzebny, ani pożądany. Obowiązywało tylko prawo boskie objawiane
oczywiście przez usta rządzących tj. kapłanów.
Faktycznie więc istniała zupełna i niczym nie ograniczona dowolność rządu;
poddany zależał tylko od kaprysu rządzącego i od niczego więcej
.
Żydzi mieli jak wiadomo, wiele i bliskich kontaktów z Egiptem i przyjęli stamtąd wiele jego instytucji. Mojżesz był
najpierw wtajemniczonym kapłanem egipskim, zanim stał się założycielem religii mojżeszowej. Nic też dziwnego, że przejął od
kapłanów egipskich nie tylko ich światopogląd, ale — co za tym idzie — także ich metodę organizacji. Zrobił więc przede
wszystkim godność kapłańską dziedziczną w swojej rodzinie, przez nadanie jej swemu bratu Aronowi i jego potomstwu. (Mojż. 2,
28). W ten sposób oddzielił on na zawsze warstwę rządzącą od reszty ludu rządzonego. Później, w wiele wieków potem, gdy
okrzepł już tajny, teokratyczny rząd żydowski, utworzyli Żydzi w Aleksandrii kolonię żydowską, jeżeli nie najliczniejszą, to
najwspanialej rozkwitłą. Nic też dziwnego, że odczuli oni bardzo boleśnie obalenie przez Rzymian państwa egipskiego i zamianę
go na kolonię rzymską. W ten sposób zetknęły się i starły po raz pierwszy dwa przeciwstawne światopoglądy. Oliwy do ognia
dolało zajęcie przez Rzymian Palestyny, a ostatecznie zburzenie świątyni Salomona. Dwie wojny, które z tego wyniknęły, obie
bardzo okrutne i krwawe, skończyły się orężną klęską Izraela, który wówczas zaczął zimną wojnę polityczną, społeczną i
ekonomiczną, w której Imperium Rzymskie uległo. Spadek po nim objął jednak Kościół Katolicki, który rozbudował światopogląd
rzymski, podnosząc i niewolników i panów do godności bliźniego i nakazując im miłować się nawzajem „jak siebie samego”.
Nieodłączną częścią spadku po Rzymie była jednak także walka z dziedzicem światopoglądu egipskiego, narodem żydowskim,
którą Kościół toczy od zarania swego istnienia po dzień dzisiejszy. „Walkę tę widział wielki papież Leon XIII i w swej encyklice
„Huinanum Genus”
, ogłoszonej w r. 1884 tak ją zdefiniował: „Gdy rodzaj ludzki wskutek zazdrosnych wysiłków Szatana miał
nieszczęście odwrócić się od Boga, który go stworzył i obdarzył Nadnaturalnym Życiem Łaski i innymi niebieskimi darami,
rozpadł się na dwa wyraźne i wzajemnie sobie wrogie obozy. Jeden z nich stale walczy o prawdę i cnotę, drugi o wszystko co
cnocie i prawdzie jest przeciwne…” Dalej cytuje papież zdanie św. Augustyna z jego dzieła „De civitate Dei” „Dwie: miłości
stworzyły dwa państwa: miłość własna dochodząca do wzgardzenia Bogiem, państwo ziemskie; miłość Boga dochodząca do
wzgardzenia sobą, państwo niebieskie”.
Czy może istnieć dalej posunięta miłość własna, jak świadome, i wytrwałe konsekwentne i metodyczne dążenie do
odebrania człowiekowi jego praw ludzkich, do odebrania mu jego człowieczeństwa, ludzkiej godności i zepchnięcia go do
poziomu bydła roboczego, bez żadnego innego celu jak tylko zaspokojenie swojego „ja”?
Niektórym czytelnikom mogłoby się wydawać nie wystarczająco umotywowaną przesadą powoływanie się na prastare
wierzenia egipskie i przypisywanie im wartości działającego po dziś dzień czynnika politycznego. Aby te wątpliwości usunąć
przytaczam tutaj wydarzenia opisane przez Emila Brugsch-beja, asystenta muzeum kairskiego, które zaszło w r. 1875 po Chr. w
czasie przewożenia Nilem z Doliny Królów do Kairu mumii 40 faraonów, w celu uchronienia ich przed rabunkiem i zniszczeniem:
„Wiadomość o ładunku, jaki wiezie ów statek rozniosła się lotem błyskawicy po wszystkich wsiach nadbrzeżnych i po
całym kraju. I oto okazało się, ż starożytny Egipt który w swych władcach widział bogów, jeszcze nie wygasł. Brugsch, stojąc na
pokładzie, zobaczył jak setki fellachów ze swymi żonami towarzyszą statkowi, jak począwszy od Luksoru aż do wielkiego kolana
Nilu aż do miejscowości Kuft i Kench tworzyły się wciąż nowe i nowe kondukty. Mężczyźni strzelali w powietrze ze strzelb dla
uczczenia martwych faraonów, kobiety obsypywały sobie ciała i twarze ziemią i pyłem, tarły piersi piaskiem. Podczas gdy statek
2
Ceram C. W., "Bogowie, Groby i Uczeni.", Z niemieckiego przełożył Jerzy Nowacki, P.I.W., 1959, str. 344-345.
3
Leon XIII, Papież, Encyklika "Humanum Genus", Tłumaczenie angielskie, Wyd.: The Britons Publishing Society, wydanie 3-cie, London, 1953.
płynął w dół rzeki, z brzegu rozlegały się żałobne pienia. Cała ta procesja, daleka od wszelkiego przepychu, była wstrząsającym
wyrazem żałości”
.
A działo się to w około 22 wieków po upadku faraonów!
Takiego wydarzenia nie podobna pominąć. Udowadnia ono, że wielka tradycja może przeżyć tysiące lat w duszach
prostego, niepiśmiennego, a w dodatku uciskanego bez miłosierdzia przez owych faraonów ludu. Czyż wobec tego można wątpić,
że ta sama tradycja, przechowywana w pismach świętych, pielęgnowana i rozwijana przez mędrców, żyje i działa jako siła
polityczna?
Król Stefan, dążąc do swego własnego celu politycznego, chcąc czy nie chcąc, zdając sobie z tego sprawę czy nie,
natknął się na tę walkę gigantów. Początkowo, jako książę Siedmiogrodu miał ustawiczne zatargi z Habsburgami, którzy jako
Rzymscy Cesarze Narodu Niemieckiego cieszyli się tradycyjnym poparciem Stolicy Apostolskiej, zwłaszcza współczesnego mu
papieża Grzegorza XIII (panował od 1572 do 1585 r.) Nie mogąc zyskać dla swoich celów poparcia Watykanu, a dążąc do nich
uporczywie, musiał szukać poparcia tam, gdzie go mógł znaleźć, tj. u dysydentów. Dlatego otaczał się nimi w Siedmiogrodzie i
poparcie ich uzyskał. Liczyli oni na to, że będą mogli użyć go do swych celów. Jak to opisaliśmy powyżej, został on Polsce przez
nich — oczywiście za swoją zgodą — narzucony metodą zamachu stanu na króla. Sytuacja jego zmieniła się jednak po objęciu
przez niego rządów w Polsce. Niedołężny i uzależniony od książąt Rzeszy Habsburg przestał być jego głównym przeciwnikiem, a
miejsce jego zajęła w pierwszym rzędzie schizmatycka Moskwa, która bezpośrednio zagrażała Polsce, jego obecnej podstawie
wyjściowej. Muzułmańska Turcja, która trzymała w lennie jego rodzinny Siedmiogród, a była także potencjalnym przynajmniej,
niebezpieczeństwem dla Polski, a co najważniejsze jednym z głównych niebezpieczeństw dla Kościoła Katolickiego, silą rzeczy
zeszła na plan drugi. Jak to staraliśmy się wykazać powyżej, oba te państwa tworzyły bardzo ważne człony w ataku na Rzym i
Europę zachodnią, będącą jeszcze po dziś dzień, pomimo reformacji i innych późniejszych rewolucji, siedzibą światopoglądu i
kultury rzymskiej. Tak długo, jak król Stefan prowadził z Moskwą „prywatną” polską polityczno-wojenną rozgrywkę, w której
zresztą wszyscy, nie wyłączając papieża Grzegorza XIII, usiłowali mu przeszkadzać, był tolerowany nawet pomimo to że
rozgrywka ta była jego wielkim sukcesem.
Z chwilą jednak, gdy papież Sykstus V zrozumiał i należycie ocenił doniosłość jego
wielkich planów i zdecydował się udzielić mu pełnego poparcia, król Stefan wraz ze swoim państwem znalazł się po
rzymskiej stronie barykady; zapłacił za to życiem, a Polska wykolejeniem na dziejowym wirażu. Usunąć go, nie było można
w żaden inny sposób, ponieważ tak umocnił swoje stanowisko w polityce wewnętrznej, a pozycję Polski w polityce
zagranicznej, że nie podobna było go obalić ani rewolucją wewnętrzną, ani wojną; pozostało tylko królobójstwo.
Przygotowania do tego ukończono zresztą już dawno, zaraz po pokoju Zapolskim, przydzielając do jego boku „odpowiedniego”
lekarza, Simoniusa. Toteż król Stefan nie zdążył nawet zobaczyć owych 25 tysięcy dukatów posłanych mu przez papieża jako
pierwszy zasiłek, a tym mniej doczekał się, uchwalenia przez sejm podatków na wojnę z Moskwą.
Taka jest historyczna prawda o śmierci naszego wielkiego króla Stefana Batorego i o losach naszego państwa na wielkim
zakręcie dziejowym. Oczywiście, że nie jest to prawda absolutna, osiągnięcie której nie jest danym śmiertelnemu człowiekowi; ale
jest to prawda, która leży w zasięgu normalnego ludzkiego rozumu.
Oto jest nauka, którą nam daje wielka mistrzyni życia historia. Jeżeli nie potrafiliśmy jej dotychczas zrozumieć i z niej
skorzystać, to nie narzekajmy na zły los, lecz uderzmy się w piersi i powiedzmy sobie: nostra culpa!
4
Ceram C. W., "Bogowie, Groby i Uczeni.", Z niemieckiego przełożył Jerzy Nowacki, P.I.W., 1959, str. 203-204.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]