Razem czy obok, Miłość i seksualność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Razem czy obok?Po d�ugim okresie narzecze�stwa pobrali si� i mieli czworo dzieciTego wieczoru, w dni �lubu ostatniej c�rki, gdy znale�li si� sami w domu, usiedli naprzeciw siebie. On zacz�� si� jej d�ugo przygl�da�. Potem powiedzia�: "Do licha, kim ty w�a�ciwie jeste�?".Powierzchowno��Istnieje realne niebezpiecze�stwo obumierania, a nawet zaniku niegdy� �ywej tkanki ma��e�stwa, rodziny, wsp�lnoty. Wi�zi uleg�y rozlu�nieniu� Powody? Wci�� te same: rutyna, po�piech, brak czasu, lenistwo, powierzchowno�� kontakt�w, indywidualizm, egoizm, brak zainteresowania drugim, niecierpliwo��, pogo� za pieni�dzem, przem�czenie. Nie mamy dla siebie czasu. Rozmowy ograniczaj� si� tylko do zdawkowych odpowiedzi, nakaz�w, manifestowania jakiej� potrzeby, okazywania pretensji, roszcze�. Nie przyk�adamy wagi do tego, co drugiemu w duszy gra. Wci�� odk�adamy na plan dalszy konieczn� rozmow�. Je�li rozmawiamy, bardziej s�yszymy siebie, ani�eli partnera. S�uchamy nieumiej�tnie. Brak nam cierpliwo�ci, �yczliwo�ci, otwarcia. S�dzimy, �e w domu niczego nie brakuje, dzieci nie chodz� obdarte, g�odne - przecie� dbamy o nie, po�wi�camy si� dla nich - czy to ma�o, pytamy retorycznie?Jestem skarbemNa lekcji religii ksi�dz katecheta opowiedzia� dzieciom przypowie�� o skarbie ukrytym w roli. Jedno z dzieci po jej wys�uchaniu wsta�o i powiedzia�o: "To ja jestem tym skarbem dla Pana Boga". I chocia� nie taki by� sens przypowie�ci, mia�o racj�. Jeste�my skarbem dla Boga.A dla siebie? Skarb to co� cennego, pi�knego. Trzeba strzec go, troszczy� si� o niego. Czy odkryli�my skarb jakim s� najbli�si i ich obecno��? Czy znamy ich? Czy otwieramy przed nimi �wiat naszych my�li, prze�y�, obaw, l�k�w? Czy naprawd� jeste�my w tym, czym oni �yj�? Czy nie �yjemy obok nich, czy nie chadzamy swoimi �cie�kami, �eby wieczorem zej�� si� pod wsp�lny dach na nocleg? Czy i co z siebie dajemy? Czy nie zapominamy o sercu, mi�o�ci?Po prostu przyk�adKto� kiedy� powiedzia�, �e wzajemne wychowanie ma��onk�w, rodzic�w i dzieci opiera si� na dw�ch rzeczach: przyk�adzie i mi�o�ci. Nic wi�cej. Tego trzeba si� uczy�, o tym wci�� sobie przypomina�, �eby rzeczy, cho�by to by�y artyku�y pierwszej potrzeby, nie przes�oni�y nam cz�owieka i jego duszy.A je�eli zabraknie mi�o�ci i przyk�adu? Przecie� samotno��, wyobcowanie, brak wsp�lnego j�zyka, ucieczka z domu, agresja, przemoc nie rodz� si� z dnia na dzie�. To buduje si� w cz�owieku jak guz, narasta jak dokuczliwy b�l. Odbiera rado��, zamyka, frustruje, rodzi strach, l�k, agresje. Bywa, �e eksploduje jak bomba z op�nionym zap�onem. Dziwimy si�. Nie rozumiej�c, pytamy - dlaczego? o co chodzi? Przecie� wszystko by�o w porz�dku. Czy my ze sob� naprawd� rozmawiamy? Czy robimy to cierpliwie, staraj�c si� s�ucha�, a nie przekrzykiwa�, co� sobie narzuca� czy udowadnia� lub manifestowa�?A powierzchowno�� rozm�w, po�piech, brak umiej�tno�ci zwierzania si�, strach przed m�wieniem o swoich problemach przed rodzicami. Brak tu czego� podstawowego, fundamentalnego, bez czego nie ma ani dobrego �ycia, ani rodziny: brak wi�zi, zanik duchowej wsp�lnoty, przyja�ni, d u c h o w e g o �ycia ca�ej rodziny, kt�rzy cz�sto �yj� obok bliskich. Ta wi�, wsp�lnota, duch, nie rodzi si� sama. To zadanie. Pierwsze, najwa�niejsze, niezb�dne. Dom, rodzina, to nie tylko "cia�o": �ciany, meble, dach nad g�ow�, ale przede wszystkim jeden duch, serce, warto�ci, wyrozumia�o��, cierpliwo��, uprzejmo��, �yczliwo��, wzajemna pomoc, troska, zainteresowanie, czu�e spojrzenie i gest, wsp�lnie sp�dzany czas, wsp�lna modlitwa. Bez tego dusimy si�, jeste�my znerwicowani, popadamy w depresje, l�ki. Widzie�, uczy� si�, otworzy� sw�j �wiat i interesowa� si� �wiatem swojego dziecka, m�a, �ony. Po prostu by� z nim, towarzyszy� mu. "Rodzina, ach rodzina, dobrze, kiedy jest, a kiedy jej nie ma, samotny� jak pies". Tak B�g w swojej m�dro�ci nas zaplanowa� i wewn�trznie "skonstruowa�", �e �yjemy, rozwijamy si� dzi�ki tym, kt�rych spotykamy. To �aska. Drugi cz�owiek to skarb.Marek lat 10 postawi� krzes�o na stole, przywi�za� jeden koniec paska do rurki grzejnika, a z drugiego zrobi� p�tl� i za�o�y� sobie na szyj�. Przygotowa� swoj� �mier� z zimn� krwi� doros�ego. Zostawi� list: "Nie obwiniajcie nikogo za moja �mier�. Odbieram sobie �ycie z w�asnej woli". Ca�e wyja�nienie to dwa s�owa: Boj� si�". Przecie� by� zdrowy, nie grozi�a mu w szkole jedynka, �adnych zatarg�w. Uwa�any za szcz�liwego. Sk�d wi�c to "boj� si�"? By� samotny. Widzia� w TV setki obraz�w przemocy, wiele razy z ust ojca s�ysza�, �e �ycie jest "g�", pami�ta� krzyk dziadka po k��tni z synem i synow�: "Chc� umrze�!", pami�ta� p�acz mamy, kt�rej wydarzy�o si� co�, czego nie potrafi� zrozumie�. Nic wi�cej. Trzeba si� przestraszy�, oprzytomnie�, obudzi�. Czy musi zapuka� do nas dramat, nieszcz�cie, �eby�my wreszcie przebudzili si� ze �pi�czki, duchowego letargu? Przecie� tak tragiczne decyzj� r�wnie� "dojrzewaj�". S�cz� si� szczeg�lnie w m�od� dusz� dzie� po dniu, "buduj�" przysz�y, nadchodz�cy, wed�ug nas niespodziewany dramat, nieszcz�cie. Tego nie wida�, nie s�ycha�. To p�ynie jak podsk�rna woda, powolna niszczycielska erozja, kt�ra systematycznie, dzie� po dniu podmywa fundament rado�ci, wiary, ufno�ci, mi�o�ci, by w ko�cu doprowadzi� do zapa�ci, ruiny. M�wimy" M�dry Polak po szkodzie". Szkody bywaj� r�ne, czasem nieodwracalne. B�d�my m�drzy przed szkod�. Stawka jest bardzo wysoka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]