R Gladkowski Kandydatom na politykow,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KANDYDATOM NA POLITYKÓW
ROMUALD GŁADKOWSKI
Wydawnictwo 966
/Toronto 1986/
DROGI CZYTELNIKU !
PRZECZYTAJ, POWIEL, ROZDAJ ZNAJOMYM
-
DZIĘKUJEMY
Ostatnio, w Polsce rozpowszechniła się sprzedaż w kościołach różnych
publikacji na temat naszej wiary, publikacji wydawanych poza cenzura,. Księża
nie zawsze maja możliwość by zorientować się w ich tematyce i zamiarach.
Zatem, spotyka się tam także broszury dotyczące psychotroniki, broszury
wydawane przez protestantów, broszury propagujące oparte na wierzeniach
pogańskich nauki Wschodu itp. Ponieważ Kościół reprezentuje w Polsce ostatni
bastion wolności i cieszy się powszechnie wielkim autorytetem, więc publikacje
nabywane w jego instytucjach dla przeciętnego Polaka mają większą moc
przekonywującą. Wykorzystują to w przebiegły sposób wrogowie naszego
narodu. Zerują więc na dobrej woli polskich księży, na ich skąpych
wiadomościach na temat marksizmu, światowej rewolucji, trockizmu,
masonerii itp. Szczególnie duże szanse zdobycia zaufania u księży mają ci,
którzy byli ostatnio internowani, więzieni czy bici. Nie każdemu jest bowiem
wiadomo, iż w kręgach twórców ogólnoświatowej rewolucji bicie,
przetrzymywanie za kratami, tortury, czy nawet zabójstwo, nie świadczą o
profilu światopoglądu ofiary. W każdym bądź razie, męczennik rewolucji nie
zawsze musi być jej przeciwnikiem, a zwolennikiem tradycji chrześcijańskich,
czy też ostoją cywilizacji łacińskiej. Zatem, rewolucyjne męczeństwo nie może
dawać kredytu zaufania. Raczej należy się trzymać zaleceń Ewangelii Św.: "Po
czynach ich poznacie". Tego zawodowi rewolucjoniści wielce się obawiają.
Ukrywają więc swoją przeszłość, ustawiają ją w korzystnym dla nich świetle.
Wyznają przecież etykę sytuacyjną. Pomimo, iż masy zawsze najchętniej
słuchają tych, którzy robią największy hałas na wiecach, to jednak naród polski
posiada intuicję, która często mówi mu, że taki czy inny aktywista jest "trefny".
Szczególnie jest to widoczne w przypadku trockistowskich działaczy. Trockizm
wywodzi się
A
obcej nam cywilizacji, nie jest więc "nasz", a to się wyczuwa
intuicyjnie. W społeczeństwie przesiąkniętym duchem chrześcijańskim wszelkie
zakusy anarchistyczno-rewolucyjne mają bardzo znikome szanse na uzyskanie
szerokiego poparcia. Jak do tej pory, narodom chrześcijańskim rewolucję
przynoszono
A
zewnątrz. Rewolucję robili obcy, nieproszeni przybysze. Bogu
dzięki, iż obdarzył człowieka pamięcią, która w szczególny sposób chroni go
przed złem, tak często przybranym w cudze szaty. I tak, dla przykładu, KSS
"KOR" pragnął być uznany za posiadacza monopolu na opozycję. Jednak
Polacy pamiętają, że opozycja w Polsce istniała już w roku 1944, że istniała w
latach 1945 do 1948. Pamiętają również, że uczestnicy owej opozycji ginęli z
rak ojców przywódców KSS "KOR", więc, z rąk Szechterów (Michnik),
Toruriczyków, Blumsztajnów itd. W okresie "Solidarności", na zjeździe ZHP,
harcmistrz p. Rezner była uprzejma przypomnieć, iż "mieliśmy inteligentnego,
przebiegłego przeciwnika, który, działając w Komendzie Głównej, przyczynił się
do zniszczenia ideałów ZHP, a między innymi do usunięcia "ONC" (Ojczyzna,
Nauka, Cnota)".Miała na mydli oczywiście "odnowieńca" Jacka Kuronia.
Przemówienie p. Rezner było opublikowane w krajowych "Motywach".
Cała lewica solidarnie odbiera człowiekowi prawo do przeciwstawiania się
władzy. Wprawdzie zachowuje nieraz sejm, ustawodawstwo, ale jej elita, zwana
nomenklaturą, rządzi w sposób bezwzględny. Wejście do niej jest
powszechnym marzeniem rewolucjonistów. żyć jak bogowie, oto ich główny cel
polityczny i społeczny. Tego rodzaju elita, po dojściu do władzy, otwiera
jedynie drzwi dla swoich zwolenników, życie społeczne wówczas zamiera.
Wystarczy spojrzeć co działo się w bolszewickiej Rosji, czy też w
zdominowanych przez hitlerowców Niemczech. Dziwne, iż lewica stosuje słowo
"faszysta" do każdego, kto różni się od niej poglądami. Przecież lewica wierzy
w kolektyw, a kolektyw jest esencją faszyzmu. Socjaliści, tak jak faszyści,
pragną monolitycznego społeczeństwa. Nie chcą dać się przekonać, że
człowiekowi należy pozwolić dyskutować z elitą "ekspertów". Nie chcą
zrozumieć, że zorganizowanie narodu musi być sumą kompromisów pomiędzy
obywatelami. Nic wiec dziwnego, że naród polski, jako naród katolicki, który na
pierwszym planie stawia człowieka osobowego, który pragnie ograniczać
samowolę rządu, wchodzi w konflikt z każdej odmiany lewicą: od socjalizmu
państwowego do socjalizmu narodowego. Z trockizmem też. Zatem, nie
przywódcy KSS "KOR" wymyślili opozycję w Polsce, Istnieje ona w naszym
kraju od pierwszych dni rządów lewicy. Jak biblijny Haman nakazał
przywódcom państw, by "w dniu trzynastym miesiąca dwunastego, to jest
miesiąca Adar" (Ks. Estery Z, 13), wyniszczyć wszystkich żydów, gdyż "praw
króla nie wykonują", tak gen. Wojciech Jaruzelski położył rękę na
zamierzeniach swoich brzydkich kuzynów po ideologii, anarchizujących
trockistów, nie przez przypadek w większości żydowskiego pochodzenia. Nie
było W tym żadnej anomalii politycznej. Bowiem, już w
roku 1919 socjalista
Bernard Shaw pisał ("Labour Monthly", z października 1921 roku): "Państwo
socjalistyczne nie będzie tolerowało tego rodzaju ataku na społeczeństwo, jak
strajk, ani przez chwilę. O ile związek zawodowy podejmie się takiego czynu,
stare prawo kapitalistyczne, wymierzone przeciwko związkom zawodowym, jako
konspiracji, będzie wprowadzone w życie
W
przeciągu 24 godzin i w bezlitosny
sposób będzie zastosowane...". Należy pamiętać, że socjalizm nigdy nie był
ruchem klasy pracującej, a należał do klas średnich i wyższych, których myśli
usiłowano wtłoczyć w umysły ludzi pracy.
Socjalista jedynie wówczas wspomaga biednych, gdy taka akcja robi mu dobrą
propagandę, ułatwia osiągnięcie celów politycznych.
Jak w czasach biblijnych krewny Estery, Mardocheusz, przywdział wór pokutny,
posypał się popiołem i głośnym, teatralnym lamentem, pod Bramą Królewską,
wyjednał miłosierdzie możnych i uchronił żydów przed zagładą, tak obecni,:
Michnik i Bratkowski zmienili okrycia i zbliżyli się do Kościoła, usiłując w
widowiskowy sposób ratować siebie i swoich ludzi.
Bratkowski reklamuje się
jako przyjaciel Śp. ks. Jerzego Popiełuszko, a Michnik , kiedy mógł, organizował
demonstracji po wyjściu ludzi z kościoła. Teraz o Kościele wypowiadają się w
superlatywach. Wprawdzie kręcenie się wokół ornatu nie uczyni ich kapłanami
ludu, niemniej jednak, pozwoli im złapać oddech przed kolejnym rewolucyjnym
wyskokiem. Religia internacjonalizmu, którą wyznają, nie da im spocząć.
Stanem wojennym udowodniono nawet najbardziej wahającym się Polakom, że
nie może być socjalizmu o ludzkiej twarzy. Socjalistyczna "nomenklatura"
przestała już w Polsce podpierać się hasłami wyjętymi z marksizmu, nie cytuje
się już Lenina, coraz ciszej mówi się o komunizmie. PZPR postawiła przed sobą
jeden cel: utrzymać się przy władzy za wszelką cenę. Koliduje to oczywiście z
zamiarami zwolenników permanentnej rewolucji, szczególnie tych o zabarwieniu
trockistowskim. Stąd, władze w Polsce są zmuszone toczyć równoległą walkę
tak z narodem polskim, jak i z trockizmem. Dzięki temu zbiegowi okoliczności,
trockiści w Polecę mogą taktycznie chować się za fasadą patriotyzmu, który w
rzeczywistości jest przez nich wyjątkowo znienawidzony, jako godzący w
rewolucyjny internacjonalizm. Permanentna rewolucja ma zniszczyć istniejące
cywilizacje, by na ich gruzach zbudować "nową etykę": "Wszystko, tak,
wszystko musi być zniszczone, skoro wszystko musi być przerobione" (Rabaud
de Saint-Etienne).
Zawsze sekciarstwo było
W
opozycji do obowiązującej kultury. Kulty mają to
do siebie, że z zasady są religiami sekretów i konspiracji. Posiadają prawdę
"wewnętrzną" dla swoich i prawdę propagandową na zewnątrz, prezentowaną
publicznie. Tak też jest w przypadku trockizmu, bowiem stal się pięścią
pancerną sekty pragnącej zniszczyć wolność człowieka. Co gorsze, owiany
tajemniczością kult., powiedzmy kult rewolucji, oddziaływuje na wyobraźnię,
przyciąga, ludzi próżnych. Nic dziwnego, że włączający się w konspirację
polscy działacze bardzo często pragną być tam gdzieś na górze, ocierać się o
wielkie nazwiska, pragną wodzować. Nie zawsze pamiętają; że
W
życiu narodu
najbardziej liczy się codzienna, mrówcza praca, niejeden działacz, odurzony
rewolucyjną propagandą, pragnie zdobywać sławę, jak romantyczny Ordon, na
barykadach. Nie zawsze pamięta o tym, że skuteczniejszą od szańców może być
samodyscyplina, silna wola.
Spróbujmy sobie wyobrazić reakcję polskiej "nomenklatury", gdyby tak w
Polsce spożycie alkoholu spadło o połowę, a kobiety przestały zabijać
nienarodzone dzieci. Padłby na nią blady strach. W Polsce, u schyłku XX
wieku, gruźlica ponownie staje się problemem społecznym; za to w dniu święta
Klary Zetkin, zwanego dniem kobiet, w zakładach pracy wręcza się za
pokwitowaniem, ćwiartkę wódki i kwiatek. Antyalkoholowa kampania Kościoła
jest ośmieszana w telewizji przez rzecznika rządowego. Społeczne Komitety
Antyalkoholowe pełnią jedynie funkcję atrapy. Dochód ze sprzedaży wódki
wydaje się być główną podstawą finansów ludowego państwa. "Władza
ludowa" oparła swój budżet na chorobie, która niszczy naród fizycznie i
rozsiada go moralnie. Dla "władzy ludowej" w Polsce za dużo rodzi się dzieci,
więc praktycznie zlikwidowano zasiłki wychowawcze, a rodzice posiadający
więcej niż troje dzieci, stają się, z konieczności, akrobatami tańczącymi na
linie w zabiegach o chleb powszedni. Robi się tak wiele, aby ściągnąć kobietę z
tronu, na którym usadowiło ją chrześcijaństwo; bowiem, wolna miłość, wolne
macierzyństwo, spędzanie płodu, może stać się źródłem narodowej słabości i
ogólnej demoralizacji, gdyż podstawową komórką organizmu społecznego jest
rodzina, a nie jednostka. Niszcząc rodzinę, niszczy się naród.
Koncepcję moralności przesunięto z oceny zachowania człowieka, z oceny jego
stosunku do odpowiedzialności duchowej i społecznej, do oceny jego podatności
na akceptację lub odrzucenie takiego czy innego programu społeczno-
politycznego. Ludzie wówczas zaczynają myśleć kim powinienem być, a nie kim
jestem. Napawa to ich cynizmem. Tam, gdzie nie dostrzega się grzechu,
panoszą się choroby społeczne. To prawda, że największym sukcesem szatana
jest, iż ludzie uwierzyli, że go nie ma. Zaprzeczanie istnieniu problemu zawsze
prowadzi do pogorszenia się sytuacji.
Powiedzmy, zapijanie się na umór jest
niczym innym jak próbą ucieczki przed odpowiedzialnością społeczną, rodzinną
i zawodową. Alkoholik tę odpowiedzialność pragnie odsunąć od siebie na
zawsze, narastające poczucie winy skłania go do szukania ucieczki w alkoholu,
a powodów do picia można znaleźć bez liku. Poczucie winy, któremu na
wszelkie sposoby się zaprzecza, powoduje, że picie usiłuje się uczynić rytualnym,
a nawet modnym. Jest to bowiem nałóg natury psychologicznej. Co gorsze,
spożywanie alkoholu oddziaływuje na system nerkowy człowieka zarówno
podniecająco, jak i depresyjnie. Poalkoholowa depresja trzyma ludzi w
przeświadczeniu, że się jest bezsilnym, by cokolwiek zmienić.
Alkoholizm jest słabością charakteru, a nie chorobą. Skoro alkoholizm jest
symptomem upadku moralności, z alkoholizmu można Polaków wyciągnąć
jedynie poprzez przywrócenie respektu wobec Dziesięciu Przykazań i poprzez
wzrost respektu wobec siły woli człowieka. Nauka Kościoła głosi, że człowiek,
obdarzony przez Stwórcę wolną wolą, jest w stanie oprzeć się pokusom; z kolei,
dzieci neomodernizmu, psychoanalitycy, usiłują twierdzić, że człowiek nie
odpowiada za uleganie pokusom, robią z człowieka robota, bezmyślny automat.
Istotnie, człowiek nie żyje w próżni. Gdy odbiera mu się kod moralny oparty na
Bogu, natychmiast przyjmuje inny, oparty na "człowieku".
Komu zależy, aby człowiek uwierzył w silę swojej woli: ani producentowi
alkoholu czy tytoniu, ani handlarzom narkotykami, ani producentom
pornografii, ani nawet twórcom do absurdu skomercjalizowanego systemu
gospodarzenia krajem. Jedynie Kościół, występując w obranie rodziny, nazywa
rzeczy po imieniu, przypomina, że postępowanie człowieka zależy od decyzji
jakie podejmuje, , a nie od warunków w jakich się znalazł. Do walki ze złem jest
potrzebna odwaga moralna, a tej nie znajdzie się W oparach alkoholu. Należy
więcej czasu poświęcać wypełnianiu swoich obowiązków, aniżeli żądaniu
niezasłużonych praw. Na prawa trzeba zasłużyć. Praw się nie otrzymuje
automatycznie. Praw nie nabywa się na wiecach, ale przykładnym znojem na
co dzień. Aby być wolnym człowiekiem, nie wystarcza być buntownikiem, do
tego potrzeba jeszcze wewnętrznej dyscypliny.
Podwójne standardy moralne, podwójna etyka nie uczynią człowieka wolnym.
Polacy powinni przede wszystkim zerwać raz na zawsze ze zgubną naiwnością,
która jest wynikiem politycznej ignorancji. To jednak wymaga pracy nad sobą.
Jak długo będzie przeważał w Polscy, typ obywatela wysiadującego godzinami
w knajpie, siorbiącego "czystą" i czekającego "aż go Amerykanie wyzwolą", tak
długo niepodległość Polski będzie w sferze marzeń. Nikt nam wolności nie
ofiaruje, obcy mogą nam wolność najwyżej zabrać. Ich zadaniem jest obrona
własnych interesów, a nie naszych. Dowodów na to w podręcznikach do historii
Polski jest mnóstwo. Należy tak postępować aby obcy byli zmuszeni służyć
naszej sprawie, tak jak my zostaliśmy zmuszeni aby służyć obcym.
Doskonale o tym pamiętał Roman Dmowski i dzięki rozważnej polityce ludzi z
nim współpracujących odzyskaliśmy niepodległość w 1918 r. Niestety, Roman
Dmowski już nie żyje, a następcy jakoś nie widać. Być może, iż powinniśmy
uzbroić się w cierpliwość, gdyż wydarzenia w dziejach narodów wychodzą poza
ramy okresu życia człowieka. Bardzo częste słyszy się wypowiedzi "Stary, daj
sobie spokój z tym wszystkim z jednej strony żyd, a z drugiej Ruski - co możemy
w takiej sytuacji zrobić, nie mamy żadnych szans, by móc poprawić los naszego
narodu". Tego rodzaju zwątpienie w siebie jest rzeczą najgorsza. Bowiem,
przestaje się wierzyć we własne siły, w moc jednostkowego oporu. Czterdzieści
lat lewicowej indoktrynacji robi swoje. Potęgę kojarzymy z ilością, z mocą.
Przestajemy wierzyć w celowość indywidualnego protestu, przestajemy wierzyć
w osobowy charakter człowieka. Być może tak się dzieje, iż coraz rzadziej bywa
czytane Pismo Św., o szkoda, gdyż daje ono duże wzmocnienie dla zagubionego
człowieka. Szatańskiej rewolucji ogólnoświatowej należy przeciwstawić
najskuteczniejszą broń: Ewangelię Św. , to znaczy szerzenie wśród ludzi zasad
życia chrześcijańskiego.
Nie wolno nam trwać w apatii, bowiem apatia ściele rewolucjonistom dywany
pod nogi.
Nie ma więc potrzeby tworzyć podziemnej anty-konspiracji. Dlaczego
mielibyśmy prowadzić grę według zasad narzuconych przez naszego
przeciwnika? Ułatwiłoby to mu zadanie, gdyż łatwo mógłby taką anty-
konspirację zinfiltrować i wyprowadzić na manowce. Należy otwarcie głosić, że
władza państwowa po winne służyć narodowi, a nie odwrotnie; gdyż służenie
narodowi jest jej obowiązkiem, po to bowiem została powołana.
Jak w świecie komunistycznym żaden rząd nie jest trwały, gdyż nigdzie nie ma
tylu okresów "błędów i wypaczeń" jak tam, tak i w świecie konspirujących
klanów rodzinnych potęga rodów wydaje się być przejściowa. Idą w
zapomnienie jedne nazwiska, pojawiają się nowe. Wystarczy wspomnieć
Rothsihildów, Schiffa, Morgana, Carnegie, Warburgów, a nawet zdaje się już
gasnąć gwiazda Rockefellera. Można więc przypuszczać że rody te były
narzędziem w rękach kogoś, kto stał ponad wszystkim, komu służyli. Po prostu,
jak Murzyn, zrobiły swoją robotę i musiały odejść. Przykładów na to jest wiele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agraffka.pev.pl